Komu zależy na konflikcie, czyli never ending story…
Działacze żużlowej Polonii po raz kolejny pokazali, że temat herbu klubu nie jest dla nich zamknięty.
Na piątkowym spotkaniu podsumowującym miniony sezon włodarze żużlowej Polonii zaprezentowali nowe logo. Zniknął biało-czerwony trójkąt. Zastąpiono go emblematem z czarnym Gryfem, napisem „Polonia Bydgoszcz”, a nad nim nazwa sponsora. Beznadziejnie? Nie. Po prostu po bydgosku.
Pierwsza reakcja? Niedowierzanie, pusty śmiech i jedno zasadnicze pytanie: w jakim celu? Zwykle w tego typu sytuacjach należy postawić kolejne pytanie: kto na tym skorzysta? Czy za tą zmianą idą pieniądze? Zazwyczaj jest to najprostsza droga do wskazania powodu, dlaczego tak się stało, bowiem nic nie dzieje się bez przyczyny.
W tym przypadku ciężko to w jakikolwiek sposób wytłumaczyć. Niemniej spróbujmy
Życzenie sponsora.
Każdy kto działa w biznesie wie na czym polega branding. I nie ma tutaj się co oszukiwać. Dopuszczając sponsora do decyzji rzutujących na poszczególne kwestie związane z promowaniem marki, wizerunkiem, szeroko pojętym marketingiem oczekuje się konkretnych gratyfikacji. Aczkolwiek jest to dla mnie cały czas zastanawiające. Firma Abramczyk była do tej pory eksponowana jak żaden inny sponsor w 76-letniej historii żużla w Bydgoszczy. Już poprzedni trójkąt z nazwą sponsora kazał zachować czujność, ale kibice rozumiejąc prawa rządzące sponsoringiem w polskim żużlu, nie robili większych problemów. Kompromis został wypracowany. Na niedługo. Czas pokazał, że przysłowie: dasz palce, a utną Ci rękę, włodarzom ŻKS S.A. nie jest obce.
Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest co innego. Jak zauważył jeden z kibiców – firma Abramczyk finansuje również bydgoską koszykówkę – jest sponsorem Astorii Bydgoszcz. Możliwości do prezentacji ma zdecydowanie większe w baskecie, gdyż liczba spotkań jest nieporównywalnie większa, a rozgrywki transmituje telewizja Polsat. Tam jednak nikt przy herbie Astorii nie majstruje. Dlaczego?
Jerzy Kanclerz.
Powiem szczerze, że po przytoczeniu argumentu ze sponsoringiem koszykówki nie do końca chce mi się wierzyć, że sponsor nalegał w sposób zdecydowany na zmiany w herbie. I tutaj cytując klasyka „nie chcem, ale muszem” wrócić do mojego ulubionego prezesa, największego z bydgoszczan – Jerzego Kanclerza. Niejednokrotnie z obecnym szefem bydgoskiego ŻKS S.A. nie było mi po drodze, czego zresztą obaj nie ukrywaliśmy. Jednak w marcu nadszedł czas, gdy postanowiłem odciąć się od tego, co dzieje się w klubie, a także – tak, to możliwe – przepraszając prezesa za moje niewybredne uwagi.
Dziś temat wraca. Wraca w sposób jaki nikt z kibiców Polonii (proszę szczególnie zwrócić uwagę na słowo: Polonia, a nie słowo: żużel przy Polonii) nie śnił w najgorszych koszmarach.
Tajemnicą poliszynela jest to, że prezes nie należy do osób wybitnie dążących do konsensusu. Lista tzw. kos jest długa. Warto tutaj przytoczyć chociażby trzykrotne odchodzenie z klubu w atmosferze skandali, zwoływanie konferencji, wzajemne oskarżenia względem ówczesnych prezesów. Ta lista poszerza się regularnie od przejęcia władzy w klubie, czyli 2019 roku. Czy to przypadek, że osoby, które współtworzyły ten klub, odchodziły jedna po drugiej? Do czego zatem zmierzam? Otóż wszystkie te kwestie można połączyć. Z jednej strony właściciel ma prawo do wykonania logotypu jaki mu się podoba. Po drugie – może skorzystać na tym również sponsor. Uwypuklenie nazwy inwestora, względem emblematów klubowych może być przyczyną do rozmów o zwiększeniu wsparcia. Po trzecie można dopiec adwersarzom usuwając ich ukochany herb. Sprytne prawda? Pamiętajmy, że nic nie dzieje się przez przypadek. Nie zdziwię się, że teraz będziemy świadkami następujących komentarzy: mamy ciężkie czasy, chcemy mieć dobrą drużynę, a to kosztuje, sponsor inwestuje duże pieniądze i ma swoje oczekiwania. Zatem gawiedź niech siedzi cicho, patrząc jak tworzona jest żużlowa potęga. A że nie wyjdzie po raz kolejny awans do ekstraligi? To pytanie do zawodników… I tak w kółko.
Ponad 10 lat temu miała miejsce podobna sytuacja – z kogutem pewnej firmy produkującej browar. Kibice myśleli wówczas, że mają sojusznika w osobie wydawać by się mogło rozumiejącej ich punkt widzenia. Niestety, zostali brutalnie odarci z marzeń. Któż był tym powiernikiem?
Zapewne istnieją osoby, które będą przyklaskiwać i bronić tej decyzji. Cóż, nie mam zamiaru z nimi dyskutować, gdyż po wielu publikacjach, wyjaśnieniach, spotkaniach, na których prezentowane było nasze stanowisko nadal nic do nich nie dociera. Tym razem też nie dotrze. Bywa. Istnieją ludzie nieograniczenie miłosierni, ale są też niemiłosiernie ograniczeni. Tych drugich nie zadowolisz. Ale na wszelki wypadek odsyłam na naszą stronę: Geneza polonijnej symboliki – narodziny herbu | Polonia Bydgoszcz – Polonia1920.pl
Zwolennikom tej decyzji powiem tylko tyle. Mimo, iż nigdy nie należałem do ruchu kibicowskiego i mam pewne zastrzeżenia do niektórych kwestii, to z klubem jest jak z rodziną. Skoro masz żonę, którą sobie sam wybrałeś, to nawet, gdy ona chwilowo jest zmęczona, chora, wygląda słabiej, albo jej nie ma, to nie idziesz do sąsiadki bo Ci chwilowo będzie przyjemniej. Tylko robisz wszystko, aby znowu świeciła swoim blaskiem. I tak samo z klubem. Sytuacja, w której Polonia była/jest na pewnym poziomie, nie oznacza, że mamy ten klub zostawić. I to jest zasadnicza różnica pomiędzy kibicem klubu, a dyscypliny. Dla mnie niepojęte jest jeździć do Grudziądza, Torunia, Krosna, czy Leszna, tylko dlatego, że tam jest ekstraliga. I tylko takie osoby mogą godzić się na oderwanie immanentnych cech jakimi charakteryzuje się klub sportowy. Podejrzewam, że gdyby w Bydgoszczy sekcja żużlowa pojawiła się na Zawiszy, to wielu bez mrugnięcia okiem powędrowałoby właśnie tam.
Co dalej?
Na koniec duża łyżka dziegciu do środowiska osób związanych z biało-czerwoną Polonią. Sam też uderzam się w piersi, gdyż taka sytuacja nie miałaby nigdy miejsca, gdybyśmy byli silni. Pogrywa się ze słabymi, niezorganizowanymi. Gdy ma się pewność, iż nikt nie odpowie, nie wpłynie w sposób znaczący na daną decyzję. Bo czy komentarze na portalach społecznościowych robią na decydentach wrażenie? Nie oszukujmy się. Prezes śmieje się z naszego zbulwersowania. Zbyt wielu z nas ciągnie kołdrę do siebie, dzielimy się, spieramy o rzeczy nieistotne, chcemy być pierwsi przy przysłowiowym stole. A to sprawia, że stajemy się łakomym kąskiem dla przeciwnika. Może to i truizm, ale nie da się funkcjonować z doskoku. I tylko w jedności siła. A tej jedności zabrakło wielokrotnie. Warto dokonać swoistego rachunku sumienia. I nie podrywać się tylko w przypadku, gdy tożsamość zaczyna być atakowana lub odbierana. Nad tym trzeba pracować na co dzień. Nie chcę już przypominać zbiórki na sztandar, która tylko dzięki działaniu pojedynczych osób została zakończona sukcesem. Takich sytuacji było więcej, a potem rozgrywają nas jak chcą. Jest też dobra wiadomość – tylko od nas zależy, jak to się dalej potoczy. Czy dalej będziemy tkwić w marazmie, czy jednak mimo różnic staniemy ramię w ramię by tworzyć coś, co nie zostanie przez nikogo złamane. I jako autor tego felietonu jestem w stanie współpracować z każdym dla dobra sprawy jaką są niezbywalne wartości naszego klubu.
Polonia Biało-Czerwona!
Na zdjęciu głównym: Jerzy Kanclerz
Foto: Łukasz Wilk