Poznań walczy o stadion, a Bydgoszcz śpi!

Tydzień temu media obiegła informacja, że z rozgrywek I ligi, a być może w ogóle z funkcjonowania wycofa się zespół PSŻ Poznań. Powód – brak oświetlenia na stadionie golęcińskim, bez którego poznaniacy nie otrzymają licencji na występy na zapleczu ekstraligi.

Zarząd klubu mamiony obietnicami władz Poznania tym razem nie przyjął do wiadomości stwierdzenia, że inwestycja będzie wykonana „kiedyś” i że są ważniejsze wydatki. Prezes Jakub Kozaczyk dał czas Ratuszowi do 15 października na załatwienie tej palącej sprawy. Jeśli nie będzie pomocy Miasta, zarząd pod jego kierownictwem poda się do dymisji. W praktyce może to oznaczać koniec żużla w Poznaniu, gdyż obecna ekipa zarządzająca żółto-czarnymi stworzyła stabilny finansowo i organizacyjnie podmiot.

Po tej deklaracji odzew w mediach oraz w poznańskim środowisku był natychmiastowy. Władze PSŻ spotkały się kolejno z posłem ziemi wielkopolskiej – Bartłomiejem Wróblewski, który zapowiedział wsparcie działań PSŻ-u oraz Zastępcą Prezydenta Poznania i Dyrektorem Poznańskiego OSIR-u. Do tego kibice klubu zapoczątkowali ogólnopolską akcję zbierania podpisów pod petycją dotyczącą instalacji oświetlenia.

I choć do 15 października, czyli dnia ultimatum pozostało jeszcze trochę czasu, to z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę założyć, że zarząd PSŻ Poznań dopnie swego.

Można? Można. A jak sprawa wygląda na naszym bydgoskim podwórku? Mizeria od lat przypudrowana jedynie przebudową trybuny na przeciwległej prostej – tej, na której zawody oglądało się najlepiej. Polonia od lat mamiona jest obietnicą modernizacji obiektu, który lata świetności ma dawno za sobą. Stadion im. Marszałka Józefa Piłsudskiego do tego stopnia stracił blask, iż został wymieniony jako jeden z najgorszych w kraju (takie stwierdzenie padło w programie Kolegium Żużlowe z dnia 20 września 2023). Kibice zrzeszeni w stowarzyszeniach, jak i niezrzeszeni od lat powtarzają jak mantrę, że na obu łukach widoczność jest tragiczna. Co z tym faktem robi Miasto? Nic. Od ery Konstantego Dombrowicza Polonia oraz jej obiekty są marginalizowane. W międzyczasie Ratusz wydał ponad sto milionów złotych na stadion lekkoatletyczny na Gdańskiej, wybudował halę koło Łuczniczki i Nowy Torbyd (na którym de facto nie można rozgrywać oficjalnych spotkań w hokeju na lodzie).

Każdy kolejny Prezes Klubu był zależny od władz Bydgoszczy. Dlatego nie łudzę się, że Jerzy Kanclerz postawi ultimatum ekipie Rafała Bruskiego. Polonia od lat dotowana jest przez Miasto. Nie oszukujmy się – nie są to spore kwoty w porównaniu do modernizacji obiektu, ale w zamian ma tzw. „święty spokój” z włodarzami klubu. Wszak zawsze można obciąć środki i wtedy prezesi mieliby/mogą mieć problemy z dopięciem budżetu.

Wszystko „kręci” się zatem wokół koneksji i układów. Powiecie – znalazł się Kolumb, który odkrył Amerykę. Dziś natomiast pragnę zwrócić uwagę na co innego. Koneksje były, są i będą. I nic w tym złego – to normalne i stare jak świat. Problem polega na tym, aby mądrze to wykorzystać, a nie szkodzić. Obecnie mamy do czynienia z małą nagonką na lubelski Motor, który został zbudowany za pieniądze płynące wprost ze spółek Skarbu Państwa. Wielu zarzuca Motorowi tak zbudowany sukces, ale czy będąc na ich miejscu i mając takie możliwości nie zrobilibyśmy tego samego? Wszak pecuna non olet. Na tym polega sprawność działaczy, aby przyciągnąć inwestorów, sponsorów, darczyńców skąd się da. I nie wchodźmy teraz w sympatie i antypatie partyjne, ale przypatrzmy się mechanizmowi.

Bydgoszcz i Polonia doskonale wie jak to jest wykorzystywać koneksje i znajomości we właściwy sposób. Na przełomie wieków, gdy w kraju rządził Sojusz Lewicy Demokratycznej, Prezydentem Miasta był zasłużony samorządowiec, wielki fan Polonii – Pan Roman Jasiakiewicz. Za czasów jego prezydentury nasz klub błyszczał. Oczywiście forma finansowania była wówczas inna – to działacze musieli znaleźć sponsorów, sami zmodernizowali stadion po GP 1998, a Miasto pomagało w inny sposób (m.in. patronat nad SGP ówczesnego Premiera Leszka Millera, czy Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego). Polonia była klubem i miejscem, gdzie każdy chciał się pokazać, ogrzać w blasku sukcesów. Ale aby te sukcesy nastały potrzebna była bardzo dobra organizacja oraz współpraca z samorządem. A więc to, co Polonia utraciła wraz z nadejściem rządów Konstantego Dombrowicza, a co jest kontynuowane za obecnej władzy. Tzw. wajcha została przestawiona na inne dyscypliny i obiekty, o których wspomniałem powyżej.

Oczywiście kibic biało-czerwonych może mieć pretensje, że dziś gdy rządzi PiS ciężko cokolwiek załatwić Miastu w warszawskiej centrali. Z kolei politycy Prawa i Sprawiedliwości (w przeważającej większości) sympatyzują z klubem z ulicy Gdańskiej. Mnie zastanawia co innego: dlaczego w latach 2011-2015, gdy Bydgoszcz miała w rządzie PO swoje przedstawicielstwo w postaci Radosława Sikorskiego, Pawła Olszewskiego i Teresy Piotrowskiej nie można było wykorzystać tychże koneksji, aby pozyskać środki chociażby tylko i wyłącznie na modernizację (kapitalną) stadionu przy S2? Czyżby ten temat nikogo w mieście nad Brdą nie interesował?

Zapytacie co daje stadion? Przykłady można mnożyć. Wystarczy spojrzeć chociażby na Wrocław, czyli klub aktualnego wicemistrza Polski. Stary Olimpijski przyciągał ledwie kilka tysięcy kibiców, a dziś w mieście piłkarskim – co warte podkreślenia – Nowy Olimpijski zapełnia się po brzegi. Stadionowy efekt „wow” uzyskano również w Toruniu, czy Gorzowie, gdzie po latach posuchy drużyna wróciła do ekstraligi, ściągnęła Golloba, wybudowano stadion i do teraz jest jedną z najbardziej utytułowanych ekip w kraju ostatniej dekady.

Na koniec jeszcze jedna kwestia. Dlaczego Bydgoszcz utraciła SGP? Powodem były przeciągane obietnice związane z modernizacją obiektu. Jeden z najlepszych torów na świecie, fantastyczna organizacja przez lata, nie pomogły Polonii w utrzymaniu tej imprezy. Swoją drogą BSI, a teraz Discovery robią wiele, aby zohydzić Polakom ten sport, niemniej nie o to w tym wątku chodzi.

Bydgoszcz z roku na rok traciła to, z czego słynęła najbardziej, traciła sport, z którym przez lata była kojarzona w całym kraju – nie tylko w ośrodkach żużlowych. Aby tak się stało potrzeba było naprawdę wiele złej woli. Niestety, dla bydgoskiego kibica plan ten został zrealizowany. Dziś jesteśmy wiecznym pretendentem do awansu do ekstraligi, w której nie ma nas już 10 lat. I z jedną nową trybuną. Jak na blisko 350 tysięczne miasto, które nie ma konkurencji sportowej w innych dyscyplinach jest to po prostu śmiech na sali…

Foto główne: Łukasz Wilk

Udostępnij